Możecie mówić, że zwariowałam, ale...
Pogoda coraz ładniejsza, słoneczno przygrzewa. Nie raz miałam ochotę ubrać którąś z moich nowych spódnic, ale jak już wcześniej wspomniałam, noszę ciuchy w jednolitych, stonowanych kolorach i okazało się, że nie mam 'góry', która kolorystycznie pasowała by do którejś z nich.
No i... uszyłam jeszcze jedną spódnicę :D
Bardziej wyjściową, bardziej pasującą do mojego stylu i moich ubrań. Nie korzystałam z żadnegoi wykroju, spódnicę wymyśliłam sama. Noszę ją od wczoraj i czuję się w niej świetnie :)
Im więcej ciuchów szyję, tym bardziej bardziej marzy mi się owerlok. Nadal przerażają mnie te szpule i ich nawlekanie. Nie wiem, czy sama dałabym sobie z tym radę. Ale takie owerlokowe obrzucanie brzegów jest o wiele bardziej estetyczne, niż zygzak. Planuję sama szyć sobie ubrania, bo ja nie z tych, co podążają za modą i najczęściej ciuchy, które serwują nam sklepy nie odpowiadają moim gustom. Proste formy wymyślam sama, czasem korzystam z Burdowych wykrojów oznaczonych jedną kropeczką/gwiazdeczką. Chciałabym stopniowo szyć coraz trudniejsze rzeczy, dla siebie, Chłopaka, siostrzenicy. Owerlok może nie jest niezbędny, ale uszczęśliwiłby mnie bardzo :> Jedynym realnym problemem nie są pieniądze, a to, że nie miałabym gdzie go postawić. Nawet w szafach już nie mam miejsca...