2012-05-20

Jeszcze jedna!

Witajcie!
Możecie mówić, że zwariowałam, ale...
Pogoda coraz ładniejsza, słoneczno przygrzewa. Nie raz miałam ochotę ubrać którąś z moich nowych spódnic, ale jak już wcześniej wspomniałam, noszę ciuchy w jednolitych, stonowanych kolorach i okazało się, że nie mam 'góry', która kolorystycznie pasowała by do którejś z nich.
No i... uszyłam jeszcze jedną spódnicę :D
Bardziej wyjściową, bardziej pasującą do mojego stylu i moich ubrań. Nie korzystałam z żadnegoi wykroju, spódnicę wymyśliłam sama. Noszę ją od wczoraj i czuję się w niej świetnie :)





Im więcej ciuchów szyję, tym bardziej bardziej marzy mi się owerlok. Nadal przerażają mnie te szpule i ich nawlekanie. Nie wiem, czy sama dałabym sobie z tym radę. Ale takie owerlokowe obrzucanie brzegów jest o wiele bardziej estetyczne, niż zygzak. Planuję sama szyć sobie ubrania, bo ja nie z tych, co podążają za modą i najczęściej ciuchy, które serwują nam sklepy nie odpowiadają moim gustom. Proste formy wymyślam sama, czasem korzystam z Burdowych wykrojów oznaczonych jedną kropeczką/gwiazdeczką. Chciałabym stopniowo szyć coraz trudniejsze rzeczy, dla siebie, Chłopaka, siostrzenicy. Owerlok może nie jest niezbędny, ale uszczęśliwiłby mnie bardzo :> Jedynym realnym problemem nie są pieniądze, a to, że nie miałabym gdzie go postawić. Nawet w szafach już nie mam miejsca...

2012-05-12

Spódnic sześć!


Witajcie! Ostatnio poplamiłam farbą i przy okazji niechcący podarłam swoją ulubioną spódnicę, i pomyślałam sobie, że skoro coś tam umiem szyć, to uszyję część garderoby, w której będę mogła wyjść na ulicę. Co prawda uszyłam już dwie pary spodni, bluzkę z rękawami i bluzkę bez rękawów, ale wiecie, to ciuszki do spania :D Także uszycie spódnicy było dla mnie nowym doświadczeniem i ogromnym wyzwaniem. Przeglądając allegro trafiłam na tą spódnicę http://img02.allegroimg.pl/photos/400x300/23/10/10/11/2310101165 i właśnie taką postanowiłam uszyć. Wy może tego nie dostrzegacie, ale spódnica ma tyle niedociągnięć, że wstyd wyjść w takiej na ulicę. Ponadto jest taka 'księżniczkowata'. Podoba mi się, ale dziwnie się w niej czuję i rozważam przeróbkę.




Tego samego dnia poleciałam do swojego ulubionego second handu na poszukiwanie materiału na jeszcze jedną spódnicę. Leciałam tam w podskokach, bo soboty płaci się 5 zł za kilogram!
Szmatek kupiłam o wiele za dużo, ale komu to przeszkadza? :D

Na drugi dzień zabrałam się za spódnicę szytą na miarę, zapinaną na zamek. Ręce trzęsły mi się niesamowicie, zawsze tak mam, kiedy szyję coś po raz pierwszy. Dobrze, że na ten pierwszy raz zużyłam gorszy materiał, bo nie dość, że spódnica wyszła mi brzydko, to jeszcze prześwituje :D



Trzecia uszyta została na ten sam wzór, co poprzednia. Poświęciłam jej mnóstwo czasu, zadbałam o każdy detal. I mimo, że spódnica średnio mi się podoba, bo grubo w niej wyglądam, to jednak jest ona moją dumą. Skromnie mówiąc, od deski do deski uszyta jest IDEALNIE, nawet zamek elegancko mi wyszedł :)




Czwarta spódnica różni się od wcześniejszych tym, że jest kwiecista i ma falbankę. Dzięki temu jest urocza, chyba aż za bardzo... Na co dzień chodzę ubrana w ciemne, stonowane kolory i nie wiem, czy odważę się ubrać taką słodką spódnicę :P


Piąta spódnica została uszyta z resztek, z tego samego materiału i wzoru, co poprzednia. Nie, nie! Nie jest dla mnie :D To spódnica dla mojej chrześniaczki Natalki. Spódnica jest jeszcze słodsza niż ta w rozmiarze 36, właśnie ze względu na swój rozmiar. Ale jestem przekonana, że ta słodycz Natalce nie będzie przeszkadzać i przyodzieje spódniczkę przy pierwszej lepszej okazji.


Na tym nie koniec! Jako, że czerwonego materiału pozostało mi bardzo dużo, skroiłam jeszcze jedną spódnicę. A raczej spódniczkę, bo jest krótsza niż powyższe. Obiło mi się o uszy, że mój M. lubi krótsze spódnice niż te, które do tej pory nosiłam, więc ta została uszyta specjalnie dla Niego :) Szyło się łatwo i prosto, i bardzo krótko! Chyba nabrałam wprawy :D



2012-05-03

Nowy projekt

Witajcie!
Dziś już 6. dzień długiego weekendu. Kiedy to zleciało, pytam? To, co dobre i przyjemne, tak szybko się kończy, a rzeczy nieprzyjemne wydłużają się w nieskończoność.
Pół wczorajszego dnia spędziłam na wymyślaniu nowej torebki dla siebie, tym razem mniejszej, na wypad na miasto, lub na zakupy. Miała być tylko jedna jedyna... Ale tak się złożyło, że dostałam od babci 8 (!!!!!!!!) kuponów materiału i  nie mogłam oprzeć się temu, żeby skroić więcej torebek nowego projektu. Szycie ich strasznie wciąąąąąąąga! Skroiłam więc jeszcze dwie, na wypadek, gdyby ta pierwsza mi nie wyszła. Ale wyszła i druga też wyszła, i trzecia też wyszła. Wyszły wszystkie trzy i to całkiem nieźle :) Nie idealnie, bo idealnie szyje tylko krawcowa z dwudziestoletnim stażem, ale co tam, grunt, że ja jestem zadowolona :)


Torebki to tak zwane listonoszki. Są zapinane za zapięcie magnetyczne. Wewnątrz mają kieszonkę na telefon komórkowy. Długość paska można regulować poprzez wiązanie pasków uszytych z tej samej tkaniny, co torebka.


Pozdrawiam i życzę przyjemnej końcówki majówki! :)

Edit:
Jeśli ktoś jest zainteresowany powyższymi torebeczkami, zapraszam na moją aukcje :)


http://allegro.pl/show_item.php?item=2323990776