2012-10-24

No!

Odwołując się do poprzedniego posta, SKRAWKI FILCU ZOSTAŁY SPRZEDANE. Gdyby ktoś jeszcze był zainteresowany, to niech wie, że następna 'dostawa' podobnej ilości skrawków będzie za 2-3 miesiące. Uh, cieszę się, że ktoś z tych skrawków zrobi pożytek, bo ja bym w nich z czasem utonęła :)

Wiecie, uczę się księgowości. Tak, tak, wróciłam do szkoły :D I jako, że mam sprzyjające warunki, to zamierzam ukończyć tę szkołę. Łatwo nie jest (a to dopiero początek!), ale zamierzam wytrwać w tym postanowieniu. Póki co, dobrze mi idzie, jako jedna z nielicznych mam stuprocentową frekwencję.

Ponadto znów staram się o prawo jazdy. W przyszłym miesiącu, po raz piąty przystępuję do egzaminu praktycznego (teoretyczny mam już za sobą). Poprzednie cztery podejścia skończyły się wynikiem negatywnym. Dlaczego? Winowajcą był stres. Nie potrafiłam nad nim zapanować, stresowałam się tak, jakby od wyniku końcowego zależało moje życie. Myślałam, że to moja wina, ale po kilku godzinach jazdy w szkole X uświadomiłam sobie, że to wina mojego byłego instruktora. On nie przygotował mnie do egzaminu tak, jak należy. Mój stres brał się z tego, że nie czułam się pewnie za kółkiem, że nie wszystko wiedziałam. Zastanawiacie się pewnie, dlaczego więc zostałam dopuszczona do egzaminu? Bo mój instruktor mnie lubił. I to przez duże L. I wolał rozprawiać o trelach-morelach, niż mnie szkolić. Jazdy po trzech niezdanych egzaminach wykupiłam u innego instruktora i pamiętam jak dziś jego niezadowolenie z mojej jazdy. Mimo to poszłam na egzamin i znów oblałam.
Teraz pobieram nauki w szkole, która według statystyk ma największą zdawalność i widzę kolosalną różnicę. Na wczorajszej jeździe czułam się tak pewnie, tak płynnie jeździłam, że uwierzyłam w to, że JA jestem w stanie zaliczyć ten egzamin. Będę próbowała aż do skutku, bo nigdy nie wybaczę sobie tego, że znów się poddałam.

Co szyję? Torebki z filcu, to chyba oczywiste :) Pokochałam ten materiał całą sobą i choć zainteresowanie ostatnio nieco spadło, ja wciąż szyję. Jak moja maszyna to znosi? Dzielnie. Ogólnie twarda zawodniczka z niej. Kilka razy myślałam, że umiera, ale wystarczyło tu pokręcić, tam wyczyścić i wracała do świata żywych. Zdaję sobie sprawę z tego, że prędzej czy później zajadę ją na śmierć, tym bardziej, że z szycia filcu nie zamierzam rezygnować. Poważnie zastanawiam się nad kupnem maszyny przemysłowej, która bezproblemowo poradzi sobie z filcem. Trochę by mnie to kosztowało, ale nikt nie mówił, że hobby jest tanie, po za tym mogłaby to być dobra inwestycja.
Wiem, że sytuacja w kraju nie jest sprzyjająca, ale moim marzeniem jest prowadzenie niewielkiej firmy związanej właśnie z szyciem filcowych torebek i dodatków. Tak mnie to wciągnęło, że w sumie niczym innym nie chcę i nie mam ochoty się zajmować. Wciąż się zastanawiam, wciąż dyskutuję o tym z Chłopakiem, z Mamą. Jestem bardziej na tak, ale troszkę boję się, że zostanę z niczym. Ale kto nie ryzykuje, ten nie ma, prawda?

Pooglądajcie sobie troszkę. Jakość zdjęć nie powala na kolana, ale wciąż nad tym pracuję :)














Ta ostatnia, czerwona torebka miała być moja, ale zupełnie do mnie nie pasuje. Wybredna ja. Może za trzecim podejściem mi się uda :D
Pozdrawiam wszystkich!