Piękna, zielona, nieskomplikowana. Póki co, do stołu jeszcze nie przytwierdzona, ale już na chodzie. Kilka torebek znitowała już pierwszego dnia. Poszło szybko i... bezboleśnie! Skłamałabym, gdybym powiedziała, że przy takiej prasce nie trzeba użyć siły. Trzeba, jednak nie samymi dłońmi i nie w dziwnej pozycji, tak jak to robiłam mocując nity napownicą ręczną. Oh, na samo wspomnienie o tym boli mnie ręka!
Teraz powoli trawię poważniejszy i droższy zakup - maszyny przemysłowej. Mój Singer...
Nie od wczoraj miałam z nim problemy, one zdarzały się od samego początku, od kiedy tylko Singer jest w moim posiadaniu. Starałam się rozwiązywać problemy na różne sposoby, kupiłam dobre nici, kupiłam różnego rodzaju igły. To pomagało, ale na chwilę. Filc jest bardzo grubym materiałem, a ta cała impregnacja wcale maszynie nie służy. Wczoraj maszyna ewidentnie zakończyła współpracę ze mną i szukam, szukam, szuuuuuuuukam maszyny, która mnie nie zawiedzie.
Ostatnio uszyte torebki, w samych szarościach. Pooglądajcie sobie :)
Gratuluję nabytku, to niezbyt wygórowana cena za spokojny sen a i bardzo dobra inwestycja, bo pewnie nabija się szybciej więc i oszczędność czasu. Torebki bomba:]
OdpowiedzUsuńno wiesz co zamęczyłaś maszynę na śmierć, jak mogłaś!? :p
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc sama się nad taką zastanawiałam ale teraz to mam wątpliwości
Zupełnie nie wiem do czego takie oprzyrządowanie służy mimo iż napisałaś, że do ściskania nitów ;-D Jacie masz talent dziewczynoooo! Poproszę taką z kotkiem!♥
OdpowiedzUsuńChcesz taką z kotkiem?? :>
OdpowiedzUsuńUwielbiam filcowe torebki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie po WYRÓŻNIENIE :)
...no te są tyż cudne !!!
OdpowiedzUsuńCudne te torebeczki:)
OdpowiedzUsuń