Mam odrobinę przedłużony weekend. Z ważnego powodu byłam zmuszona wrócić wcześniej z pracy. W domu byłam o 10 i miałam przed sobą cały dzień!
Kilka dni temu w drodze do pracy stwierdziłam, że w wełnianym szaliku jest mi za ciepło. Lubię mieć owiniętą szyję, bo zmarźluch ze mnie okropny, ale wełniany szal? Nie wypada nosić go, kiedy na dworze jest 15 stopni.
Kupiłam niedawno w lumpeksie fajny materiał, który z góry przeznaczyłam na letnią spódnicę. A, że to duży i śliczny kawałek materiału, pomyślałam sobie, że utnę niewielki kawałek na coś, czym będę mogła przyozdobić swoją szyję.
Z wyżej wymienionego materiału i z kremowego polaru wycięłam prostokąt o wymiarach 30 x 160 cm.
Pierwszy raz szyłam komin (choć nie wiem, czy to poprawna nazwa), nie korzystałam z żadnych ściągawek, nie uszyłam prototypu, więc musiałam bawić się w prucie :D 'Mój' sposób na połączenie krótszych boków komina okazał się nie trafionym. Ale drugi sposób przyniósł oczekiwany efekt.
Oto mój wiosenny otulacz :)
Bardzo fajny :)
OdpowiedzUsuńAle śliczny komin (a jakże!):) Takie wersje z kwiatkami chyba najbardziej do mnie przemawiają:) Sama też mam kawiatowy:D
OdpowiedzUsuńŚwietnie wygląda! I ten materiał w kwiaty bardzo ładny :)
OdpowiedzUsuńKomin jest cudowny. Jaki zbieg okoliczności, wczoraj też uszyłam komin :)
OdpowiedzUsuńŚliczny! Uwielbiam kwiatki! bardzo ładnie skomponowany kolorystycznie:)
OdpowiedzUsuńotulacz superaśny, od razu tak mi się wiosennie zrobiło
OdpowiedzUsuń